Wahadło jest zepsute i nie odbija

Zdrowy rozsądek przetrwał bez pieniędzy. Był w każdym
z wypalonych rekordowym czerwcem źdźbeł trawy,
był pasem ziemi pomiędzy Bełchatowem a Radomskiem,
do którego przyłożyliśmy jebitną poziomicę, i zachwyciliśmy się
dobrą robotą stwórcy, był wszystkim tym, co odbija się
w dowolnym z pięciu stawów polskich i wszystkim tym, co nie.
Nastały czasy prostych słów i uczuć, które nie potrzebują fakultetów,
tylko są, i mówią kocham, jakby dźwigały gryf na ławce, bez wysiłku.

Zobacz: każdego dnia sięgasz po paletę barw Ignacego Czwartosa,
gdy schylasz się, żeby posprzątać po psie, ale wcale nie myślisz
o faszyzmie; myślisz o zdrowym rozsądku, który przetrwał
bez pieniędzy, roztrząsając w głowie niemożliwe historie:
o tym, że dżin od pasa w dół jest zwyczajnie nudny, albo o dziadku
Darwinie, który całe życie spędził na przekonywaniu nas,
że każdy kolejny Tarzan siłą rzeczy lepiej będzie sobie radził
z obsługą widelca, dostrzegając w jutrze to, co chciałoby się widzieć jutro,

i o tym, że któregoś dnia wszyscy obudzimy się prześliczni
jak Gwen Stefani w teledysku do Don’t Speak, a transcendentny,
wertykalny wymiar egzystencji stanie się dla nas jasny i zrozumiały
jak pięciogwiazdkowe, ekskluzywne oferty dla ponadprzeciętnych osób.