– Taka akcja, żebyś dał piątaka
Z każda kolejną książką projekt poetycki Szymona Biry wydaje się coraz to pełniejszy, coraz wyrazistszy i wyróżniający się swoim idiomem na tle innych ważnych minimalistycznych, eksperymentalnych, lingwistycznych poetyk. Już w recenzjach poprzednich książek poety dostrzec można było wiele schlebiających jego twórczości porównań, wyliczeń punktów wspólnych z najważniejszymi obecnie autorami i autorkami poezji minimalistycznej/ lingwistycznej/eksperymentalnej, takimi jak Ilona Witkowska, Konrad Góra, Jakub Kornhauser. Obecnie można chyba zaryzykować stwierdzenie, że piąta książka Biry pozwala o nim mówić jako ważnym punkcie odniesienia na mapie właśnie poetyckiego eksperymentu językowego.
Konsekwentne rozwijanie charakterystycznego idiomu, wyszukiwanie pozaliterackich technik do opowiedzenia metatekstowych założeń swojej poezji, przenoszenie technicznych terminologii związanych z przekazywaniem komunikatów pokazuje jak szeroko zakrojony i jak spójny jest to projekt. Nie chodzi jedynie o występujące w tej poezji zakłócenia, cięcia i komunikacyjne szumy, lecz przede wszystkim o ich sprawne obudowanie metatekstowym metatekstowym komentarzem, czasem jednowersowym, czasem rozciągającym się na cały wiersz.
Bira w technicznych, pociętych frazach znajduje sposób by zakodować codzienne sytuacje społeczne, komentarze polityczne, zdać notatkową relację z codziennego, zwykłego wyjścia z domu.
Bira nie pisze książek konceptualnych, na co wskazuje sam autor, pokazując w ostatnich książkach, że wiersze znajdują się w jednym tomie, między innymi dlatego, że powstały w danym okresie: 3,5 były to lata 2009-2012/14; w 1,1 był to 2017-2020, zaś w 5 są to lata 2020-2025. Piąta książka Szymona Biry także najprawdopodobniej z powodu jej miejsca w bibliografii autora, zatytułowana została cyfrą 5. Trudno powiedzieć, czy jest to gest, który ma inne znaczenie niż deklaruje je autor, czyli wynikające z nieufności do tytułowania utworów (tytułów rzeczywiście w tomie Biry jest niewiele), jest też akt pewnej nonszalancji, być może też poeta nie traktuje książek jako tak bardzo znaczących, spójnych całości, by szukać dla nich konkretnego tytułu. Siła całej książki, jak i wierszy, leży również w jej fragmentaryczności, umiejętnym operowaniem skrótem.
W książkach Biry znaleźć można wiele metatekstowych wierszy, od których można by rozpoczynać poszczególne części recenzji, jak choćby frazami: „wszystkie te narracje / są do wymiany (…) chuj z tymi / narracjami” z tomu 3,5. (te narracje nie siedzą poecie dziesięć lat później); „zostanie tylko język ulicy / i język bajki, proste zdanie – przejścia / od zdania do świata” z 1,1 czy bardzo znacząca w kontekście najnowszej książki Biry, fraza: „staram się konsekwentnie / nie zbliżać do swoich / uczuć i emocji, / no ale wiadomo, zawsze / po drodze są jakieś wyboje”. Tych emocjonalnych utworów („jeśli chodzi o pogodę / w polsce zwyczajnie cierpię / ale się nie wyprowadzę / bo tu mam swoje groby, / język”) jest w tym tomie więcej niż w ostatnich książkach poety. To wydaje się też wyzwaniem dla poety, który wzbrania się przed lirycznością, próbuje wyekstrahować poszczególne słowa, bazować na zestawieniach, budować anakolutyczne zdania.
Zabiegami organizującymi poezję Biry są głównie elipsa, asyndeton, enumeracja: („przypływ, przedpływ, podkręcana”). Co istotne poeta stawia na nieczystości, brudy językowe, naleciałości, skróty, niepoprawności, nie tyle formy uzusowe, co sms-owe, komunikatorowe, notatkowe formy zapisu: „schodziszzz!?”, „Odkręcaj, / wymieniaj (te) wszystkie cyferki.. .”; „wyczuwasz w głosie (policzone) / przechwyt (coś)/szczyt zerwań?”.
Znaczące mogą być także zabiegi w stylu Sommerowej autokorekty, poprawiania się w środku zdania, zmiana biegu frazy, mitygowanie, poszukiwanie precyzyjnego środku wyrazu. U Biry dokonuje się to nawet kosztem przejrzystości wizualnej, w tych wierszach pojawiają się liczne nawiasy, ukośniki, łączniki, punktory: „a) wystawiać, b) w bryle prostej”. Poza tym pojawiają się w tej książce także regionalizmy w postaci kilku słów pochodzących ze śląskiej gwary: „klopsztanga”, cytat z rapera „Co ci byda godoł?”. Wszelkie notatkowe, skrawkowe, nieoficjalne, prywatne formy zapisu przede wszystkim interesują Birę.
W 5, tak jak i w poprzednich książkach przekaz, komunikat związany jest z przesyłaniem, stąd też włókna, pasma, kable, przewody pojawiają się tu jako rekwizyty potrzebne Birze do metatekstowych deklaracji dotyczących wiersza, języka, komunikatu: „wymarażanie kabla prowadzi do wyższej jakości dźwięku”. W drugim wierszu mowa słuchaniu w dobrej jakości, pojawia się bowiem określenie „szeroki zakres dynamiczny” – to spolszczone rozwinięcie skrótu HDR, związanego tak z jakością dźwięku, jak i obrazu. Dla Biry istotne są rekwizyty poetyckie związane z przesyłem danych, tak z udoskonalaniem jakości przekazu, jak i gubieniem („koniec świata / własnego, kończy się na / ……………. – te wszystkie / durne nazwy wypracowane / przez lata nic nie robienia / z językiem”). Uważność na zabiegi językowe, świadomość ograniczeń języka, próba wypracowania jak najprecyzyjniejszego komunikatu w możliwie w najkrótszym komunikacie wyrażane przez podmiot jakby w quasisentencjach (te chwile, w których język / wydaje się niepotrzebny / wychodzą zawsze z serca, / zawsze”) czy parabazowych zdaniach oznajmujących: „proszę sobie teraz to zobrazować, / że to właśnie język stoi za takim / zwrotem” (przepraszam za urwanie cytatu w tym miejscu).
W wierszach z 5 ważna jest także perspektywa i pole zainteresowań poety: od sytuacji na klatce, zasłyszanej rozmowy przez kwestie geopolityczne, wojnę w Ukrainie, aż po wydarzenia na innym kontynencie. Wszystko to jednak zostaje przefiltrowane i wypuszczone w formie hermetycznych, jednostkowych, nierzadko prywatnych utworów poetyckich. Ponadto w książce znaleźć można wiersze, które z jednej strony można określić jako antykonsumpcyjne, przeciw gospodarce kapitalistycznej, ale niektóre frazy mogą być równie blisko krytyki współczesności, która wiąże się z dość arbitralnym wskazywaniem na różnice pomiędzy mityzowaną przeszłością a teraźniejszością:
„tyle jest serca teraz,
wszystkiego,
kwasu hialuronowego,
piękna, że nie odróżnisz
serca od szafy pełnej
mieszkańców po brzegi”
lub:
„tyle jest teraz namiętności,
wszystkiego, że chciałoby się
(nic w tym złego) posiedzieć
chwilę jeszcze
tyle jest teraz namiętności
ale w końcu trzeba
jasno sobie odpowiedzieć
na pytanie:
– na chuj nam tyle tego?
Można odnieść wrażenie, że najlepsze momenty książki, to jednak te hermetyczne, skondensowane, rwane i mniej dosadne. Wiersze poza cyklem stawiają opór, stawiają wyzwanie i ostatecznie chyba w swojej kondensacji są jako wiersze dużo sprawniejsze.
Tak jak 1,1 był tomem przełomowym dla Biry, pozwolił mu na większą recepcję, tak najnowsza książka może być tą książką, która pozwoli poecie zająć ważne miejsce na poetyckiej mapie.

