Logo czasopisma POZa Linią

Kiedy do niego wjeżdżamy, miasto pokrywa chmura;

z dołu jest niewidoczne. Światło latarń, rozproszone
kule; opar, który płynie ulicami. Nikogo tu nie ma,
dopiero kiedy wchodzimy do kościoła wita nas

energiczna włoszka. W swoim języku opowiada miejsce;
wplata very bjutiful cyk cyk cyk, jej dłonie imitują
naciskanie migawki. Ulegamy. Tablice pamiątkowe,
groby obcych żołnierzy - żarty pleśnią, tani barok.

Po wyjściu w mgłę usuwam z telefonu zdjęcia.
Marzną mi palce, gdy znika ołtarz i nowoczesne witraże
z mężczyznami trzymającymi karabiny, znika przewodniczka;

przypadkiem usuwam też ulice, kocie łby i szyldy restauracji;
jest nam coraz zimniej, kurtki pokrywa wilgoć,
biel nachodzi pasmami, falą;
niemagdzie